Apokryf pierwszy – Poeta
Autor: Kamil M. Kaczmarek dnia 4 kwietnia 2013
Świtało. Chłodne, przesycone poranną mgłą powietrze orzeźwiło go po skradzionych w pociągu godzinach snu. Zdecydował się iść pieszo z dworca. O tej porze Maria pewnie jeszcze śpi. Która to? 6:44. Czterdzieści cztery.
Kiedy widzieli się ostatni raz? Dawno, to musiało być ponad miesiąc temu… tak, to było pierwszego września. Dwa dni po jej urodzinach. Czterdzieści cztery dni temu. Mistrz dał mu tylko godzinę na to spotkanie, ale już po dwudziestu minutach zadzwonił telefon wzywający go do natychmiastowego powrotu. To straszne, ale poczuł wtedy ulgę.
Skąd ten niepokój? Dlaczego mu się nie spieszyło, dlaczego skręcił w stronę parku? Jeszcze pół roku temu niemal biegł z dworca by się znaleźć w ramionach żony, uściskać córki. Dlaczego to skromne mieszkanie, w tak cichym miasteczku przestało być azylem w jego samotności?
Jak miał jej powiedzieć o tej wsypie? Jak wytłumaczyć, że to nie jego wina? Że to nie on decydował o budżecie Funduszu, że były, jak zawsze, sprawy ważniejsze niż ekonomiczna efektywność? Jak Maria zareaguje? To były wszystkie ich pieniądze, cały życiowy dorobek. Jak jej to wytłumaczyć? Czy tłumaczyć? W oczach Mistrza i Cesarzowej, tylko on ponosił odpowiedzialność. Nie pozostawili mu wątpliwości: „My pieniędzy nie mamy. Ty musisz je zdobyć, nie obchodzi nas jak to zrobisz, uruchom mózg, bądź twórczy, pożycz, wyłudź, ukradnij, ale nie zjawiaj się bez pieniędzy. Chyba, że chcesz iść siedzieć. To w końcu twoje podpisy widnieją pod fakturami”. Utracił ich zaufanie. Czterdzieści cztery tysiące, których nie ma na jego koncie. (więcej…)